Łabędzie
W baśni O sześciu łabędziach król chce ukryć siedmioro dzieci z pierwszego małżeństwa przed swoją złą, drugą żoną. Ona jednak wpada na jego trop i zamienia sześcioro z nich w łabędzie. Tylko córeczce nic się nie stało. Dlatego wyrusza na poszukiwanie i po groźnej dla niej historii wybawia swoich sześciu braci. W większości przypadków ta historia odnosi się do rodzeństwa, które po śmierci matki i ponownym ożenku musiało odejść z domu lub które pochodzi z wcześniejszego małżeństwa ojca, ale matka dziecka z drugiego małżeństwa nie chce, żeby jej mąż miał kontakt z wcześniejszymi dziećmi. Czasami ta baśń odnosi się do niepełnosprawnego brata. Ponieważ w baśni siostra wybawia braci przez to, że nie mówi ani nie śmieje się przez sześć lat i dla braci musi robić koszule z astrów. Gdy zarzuca zmienionym w łabędzie braciom koszulki, nie całkiem udaje się to przy szóstym bracie, i dlatego pozostało mu łabędzie skrzydło.
cdn.
Fragment książki
Jakob Robert Schneider / Brigitte Gross, Ach jak dobrze, że to wiem. Baśnie i inne opowieści w terapii systemowo-fenomenologicznej.
© by Jakob Robert Schneider 2000
***
Na własne życzenie
Bogacz po śmierci stanął u wrót raju i zapukał do drzwi. Otworzył mu Piotr i spytał, czego chce.
Bogacz powiedział: „Chciałbym dostać pokój pierwszej kategorii, z pięknym widokiem na Ziemię, a do tego codziennie moją ulubioną potrawę i najświeższą gazetę".
Piotr się najpierw ocziągał, ale gdy bogacz zaczął się niecierpliwić, zaprowadził go do pokoju pierwszej kategorii, przyniósł mu jego ulubioną potrawę i najnowszą gazetę, odwrócił się raz jeszcze i powiedział: „Za tysiąc lat znów przyjdę!", i zamknął za sobą drzwi.
Po tysiącu lat przyszedł i zajrzał przez judasza w drzwiach. „No nareszcie!" - zawołał bogacz. „To niebo jest okropne!"
Piotr pokręcił głową. „Mylisz się" - powiedział. „Tutaj jest piekło".
***
Rozpoznanie
Mężczyzna poszedł na wojnę, a jako broń niósł z sobą pistolet maszynowy.
Kiedy jego grupa została zaatakowana, a on chciał wydać strzał w kierunku wroga, zablokowaŁ się jego pistolet.
Chociaż bezustanie naciskał na spust, nie padł żaden strzał.
A kiedy wróg nadszedł tak blisko, że mógł już ujrzeć białko w jego oku, rozpoznał w nim przyjaciela.
***
Wybór
Ktoś przeciska się przez oświetlone, świątecznie udekorowane ulice czasu przed Bożym Narodzeniem. Jego spojrzenie zostaje przyciągnięte przez sklep, nad którym widnieje napis: Delikatesy z całego świata.
Przystaje, spogląda na smakołyki, które są przed nim wykwintnie rozłożone, aż ślina zaczyna cieknąć mu z ust.
Po chwili mlaśnie i oznajmi: „Teraz miałbym ogromną ochotę – na kromkę suchego chleba”.
***
Dwojakie szczęście
W dawnych czasach, gdy bogowie zdawali się być jeszcze bardzo bliscy ludziom, w pewnym miasteczku żyło dwóch śpiewaków o imieniu Orfeusz.
Jeden z nich był tym wielkim. Wynalazł kitarę, poprzedniczkę gitary, a gdy uderzał w struny i śpiewał, cała przyroda wokół niego była oczarowana. Dzikie zwierzęta leżały potulnie u jego stóp, wysokie drzewa chyliły się ku niemu: nic nie mogło się oprzeć jego pieśniom. Ponieważ był taki wielki, zabiegał o najpiękniejszą kobietę. Potem zaczął się jego upadek.
Jeszcze w czasie godów zmarła piękna Eurydyka, a pełen kielich, jeszcze gdy go wznosił, pękł. Jednak dla wielkiego Orfeusza śmierć nie oznaczała bynajmniej końca. Za pomocą swej wysokiej sztuki znalazł wejście do świata podziemnego, zstąpił do krainy cieni, przeprawił się przez rzekę zapomnienia, minął Cerbera, stanął żyw przed tronem boga śmierci i wzruszył go swoją pieśnią.
Śmierć uwolniła Eurydykę – jednak pod pewnym warunkiem, a Orfeusz był taki szczęśliwy, że nie dostrzegł szyderstwa kryjącego się za tą łaską.
Wyruszył w powrotną drogę i słyszał za sobą kroki ukochanej kobiety. Minęli cało Cerbera, przeprawili się przez rzekę zapomnienia, zaczęli wspinać się do światła, widzieli je już z oddali. Wtedy Orfeusz usłyszał krzyk – Eurydyka potknęła się – przestraszony odwrócił się, zobaczył jeszcze jak cienie zapadają się w noc i był sam. I nieprzytomny z bólu zaśpiewał pieśń pożegnania: „Ach straciłem cię, a z tobą całe moje szczęście!”.
On sam powrócił do światła, jednak wśród zmarłych życie stało mu się obce. Gdy odurzone kobiety chciały go zabrać na święto młodego wina, wzbraniał się, a one rozszarpały go żywcem.
Tak wielkie było jego nieszczęście, tak daremna jego sztuka. Ale: Cały świat go zna!
Drugi Orfeusz był tym małym. Był tylko śpiewakiem ulicznym, występował na małych uroczystościach, grał dla małych ludzi, sprawiał małe radości i sam się przy tym cieszył. Ponieważ nie mógł wyżyć ze swojej sztuki, wyuczył się jeszcze innego, zwykłego zawodu, ożenił się ze zwyczają kobietą, miał zwyczajne dzieci, grzeszył niekiedy, był całkiem zwyczajnie szczęśliwy, i zmarł stary i syty życia.
Ale: Nikt go nie zna – oprócz mnie!
***
O słońcu w naszym wnętrzu
W cieniu świątyni mój przyjaciel i ja ujrzeliśmy ślepca, siedzącego na uboczu.
Przyjaciel rzekł:
- Spójrz, to najmądrzejszy człowiek.
Zostawiłem przyjaciela i podszedłem do ślepca. Przywitałem się i zaczęliśmy rozmawiać.
Po chwili spytałem:
- Przepraszam, że o to pytam: od jak dawna jesteś ślepy?
- Od urodzenia – odrzekł.
A ja na to:
- Jak więc doszedłeś do tak wielkiej mądrości?
Odrzekł:
- Jestem astronomem – po czym, wskazując dłonią na swą pierś, dodał:
- Badam te właśnie słońca, księżyce i gwiazdy.
G.K. Gibran
***
Niczym drzewo
Pewnego razu zapytano Agatona:
- Co jest ważniejsze: troska o ciało czy dbałość o serce?
Starzec odparł:
- człowiek jest jak drzewo: troska o ciało to liście, dbałość o serce – owoc.
Ponieważ zatem, jak napisałem, każde drzewo niedające owocu
zostanie ścięte i ciśnięte w ogień, jasne, że cały nasz wysiłek powinien
zmierzać ku owocom, to jest ku trosce o ducha. Potrzebna jest jednak
osłona i ozdoba w postaci liści, czyli poszanowanie ciała, tak, by
drzewo przetrwało.
Za M. Van Parysem
***
Zabrudzone gniazdo
Pewien gołąb nieustannie zmieniał gniazda.
Silny odór, jaki wkrótce czuć było w całym
gnieździe, stawał się doń nie do zniesienia.
Opowiedział o tym staremu, mądremu gołębiowi.
Starzec pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym
powiedział: "Zmieniając ciągle gniazda, w istocie niczego
nie zmienisz. Ten przykry zapach, o którym mówisz,
nie pochodzi od gniazda, lecz od ciebie."
B.K.PECZKO, Drogocenna perła
***
O słońcu w naszym wnętrzu
W cieniu świątyni mój przyjaciel i ja ujrzeliśmy ślepca, siedzącego na uboczu.
Przyjaciel rzekł:
- Spójrz, to najmądrzejszy człowiek.
Zostawiłem przyjaciela i podszedłem do ślepca. Przywitałem się i zaczęliśmy rozmawiać.
Po chwili spytałem:
– Przepraszam, że o to pytam: od jak dawna jesteś ślepy?
– Od urodzenia – odrzekł.
A ja na to:
– Jak więc doszedłeś do tak wielkiej mądrości?
Odrzekł:
– Jestem astronomem – po czym, wskazując dłonią na swą pierś, dodał:
– Badam te właśnie słońca, księżyce i gwiazdy.
G.K. Gibran
***
Psychologia a duchowość
Jest taka opowiastka o Johnnym, który – jak utrzymywano
– był trochę niedorozwinięty umysłowo.
Jednakże, jak się to potem okaże, wcale tak
nie było. Johnny brał udział w zajęciach plastycznych w szkole
specjalnej, gdzie dano mu do zabawy plastelinę. Wziął kawałek
plasteliny, poszedł w kąt i zaczął się nią bawić. Podchodzi do niego
nauczyciel i mówi:
– Cześć, Johnny.
Na co chłopiec odpowiada: – Cześć.
Z kolei nauczyciel: – Co trzymasz w ręku?
Johnny odpowiada: – To jest kawałek krowiego łajna.
– Co z niego zrobisz? – kontynuuje rozmowę nauczyciel.
– Nauczyciela – odpowiada chłopiec.
"No cóż, Johnny znów cofnął się w rozwoju" – pomyślał nauczyciel. Wola
więc dyrektora, który akurat obok przechodził i oświadcza:
– U Johnny'ego obserwuję regres.
Dyrektor podchodzi więc do Johnny'ego i mówi: – Hej, synu.
Na co Johnny: – Hej.
Dyrektor pyta następnie: – Co tam masz w ręku?
A on odpowiada: – Kawałek krowiego łajna.
– Co z tego zrobisz? – pyta dalej.
– Dyrektora.
Dyrektor dochodzi do wniosku, że Johnnym powinien zająć się szkolny
psycholog. Polecił, by posłano po niego. Psycholog jest mądrym gościem.
Przychodzi i mówi:
– Cześć, Johnny.
Na co chłopiec odpowiada: – Cześć.
Psycholog mówi dalej: – Wiem, co masz w ręku...
– Co? – pyta chłopiec.
– Kawałek krowiego łajna.
– To prawda – odpowiada Johnny.
– I wiem, co z niego robisz.
– Co? – pyta chłopiec.
– Robisz psychologa.
– Nieprawda. Nie mam wystarczającej ilości krowiego łajna!
I taki to ma być chłopiec umysłowo upośledzony. Biedni psychologowie.
Anthony de Mello: Przebudzenie
***
Zagubiona owca
Jedna owca znalazła dziurę w płocie
i przecisnęła się przez nią.
Ucieczka napełniła ją szczęściem.
Błądziła długo i wreszcie zagubiła się.
Wtem spostrzegła,
że idzie za nią wilk.
Zaczęła uciekać, ale wilk
ciągle był za nią.
Aż przyszedł pasterz,
ocalił ją i przyprowadził na powrót,
z wielką czułością, do stada.
Pasterz, choć wszyscy nakłaniali go
do czegoś przeciwnego,
nie chciał naprawić dziury w płocie.
Anthony de Mello: Śpiew Ptaka
***
Pewien człowiek znalazł jajko orła.
Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt
i wyrósł wraz z nimi.
Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z podwórka,
myśląc, że jest podwórkowym kogutem.
Drapał w ziemi, szukając glist i robaków.
Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami
i fruwać kilka metrów w powietrzu.
No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
Minęły lata i orzeł zestarzał się.
Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą,
na czystym niebie wspaniałego ptaka.
Płynął wspaniale i majestatycznie wśród prądów powietrza,
ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.
Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
– Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
– To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura.
– Ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
I umarł, wierząc, że jest kogutem w zagrodzie.
Anthony de Mello: Przebudzenie